środa, 27 lutego 2013

Gdzie to słońce? Ciągle za chmurami, więc sami bądźmy słoneczni.


Otwieram oczy, obracam się w stronę okna nade mną i znowu nie widzę promieni słonecznych – można by się załamać. Już przez tyle poranków nie było tego cudownego widoku na „dzień dobry” od słońca. Ja lubię deszcz, lubię też chmury, mgłę i właściwie każdą pogodę. Wystarczy stworzyć sobie odpowiedni czas i miejsce na daną pogodę, żeby było przyjemnie. Wiatr i deszcz bębniący o okna dachowe przytulnej sypialni są bardzo romantyczne. Śnieg i mróz też przynoszą mnóstwo wrażeń estetycznych, np. czystość krajobrazu. Dla pogody własnego ducha trzeba wyssać z każdej aury to co niesie ze sobą najlepszego. Życie w rytmie spadających kropli deszczu, w giętkości drzew smaganych wiatrem, w dźwiękach rozkosznej mruczanki grzanej promieniami słonecznymi...
Jak bardzo oddaliliśmy się od spokoju natury i mocy z niej płynącej… Chociaż są też tacy, którzy czerpią moc z pulsującego hałasem, tętniącego mrowiem ludzi miasta. i dobrze. Tak bym chciała żeby każdy mógł znaleźć swoje miejsce na ziemi.
Mądry człowiek powiedział: „Życie można przejść tańcząc i śpiewając lub cierpiąc i męcząc się; wybór należy do ciebie.” Uwierzyłam w ten taniec i śpiew, i bardzo polecam tę wersję.
Wymaga to trochę dobrej woli, koncentracji uwagi i oczywiście ćwiczeń, ale jakie fantastyczne efekty. Bez nerwów, te ćwiczenia nie są fizyczne, tylko umysłowe. Na początek szczególne polecam zwracanie uwagi na pomijanie słowa „nie”. Taki prosty przykład z dnia codziennego: „nie zapomnij kochanie włączać świateł, bo w tym samochodzie nie włączają się same, no i nie zapomnij wyłączyć, bo akumulator słaby”, a może lepiej: „ pamiętaj kochanie o włączaniu i wyłączaniu świateł”. Albo do dziecka: „nie dotykaj tego, bo zepsujesz”, albo: „ojej popatrz jakie to delikatne, weź ten piękny czerwony  samochód do zabawy” itp. Podobno podświadomie nie rozumiemy zaprzeczeń, odbieramy je jakby były bez „nie”. Tyle lat szkół i nikt nas nie nauczył prawidłowych, optymistycznych zasad posługiwania się mową i nie uświadomił, że podświadomie buntujemy się przeciwko małemu „nie” i nawet skutecznie utrudniamy sobie życie nadużywając go. Nie denerwuj się, spróbuj nie histeryzować, nie przesadzaj, nie bądź mięczakiem, nie kłam, nie, nie, nie...
Po co w ogóle ktoś wymyślił to „nie”, skoro powinniśmy omijać je z daleka (no chyba, że zdecydowanie mamy do powiedzenia po prostu samo „nie”, to co innego, wtedy mus i najlepiej nie owijać w bawełnę, tylko konkretnie „nie” i już.). Intuicyjnie, w czasach bardziej prymitywnych język był mało skomplikowany i jestem przekonana, że ludzie mieli mniej stresu związanego z porozumiewaniem się,, ale zachciało im się elokwencji i erudycji, i dyplomacji, i strasznie zagmatwali przekazywanie sobie informacji.
Należy ułatwiać sobie komunikację, aby docierała bez przekręceń do odbiorcy. Szczególnie faceci i dzieci są idealnym materiałem do przeprowadzania na nich eksperymentów językowych. Ja od kilku lat trenuję i widzę wiele pozytywnych efektów w życiu codziennym. Najbardziej przydatne jest: pamiętanie, a nie: nie zapominanie.
Pamiętajmy, że życie jest piękne i to jest nasz świadomy wybór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz