Otwieram oczy, obracam się w stronę okna nade mną i znowu nie
widzę promieni słonecznych – można by się załamać. Już przez tyle poranków nie
było tego cudownego widoku na „dzień dobry” od słońca. Ja lubię deszcz, lubię
też chmury, mgłę i właściwie każdą pogodę. Wystarczy stworzyć sobie
odpowiedni czas i miejsce na daną pogodę, żeby było przyjemnie. Wiatr
i deszcz bębniący o okna dachowe przytulnej sypialni są bardzo
romantyczne. Śnieg i mróz też przynoszą mnóstwo wrażeń estetycznych, np.
czystość krajobrazu. Dla pogody własnego ducha trzeba wyssać z każdej aury to
co niesie ze sobą najlepszego. Życie w rytmie spadających kropli deszczu,
w giętkości drzew smaganych wiatrem, w dźwiękach rozkosznej mruczanki
grzanej promieniami słonecznymi...
Jak bardzo oddaliliśmy się od spokoju natury i mocy z niej
płynącej… Chociaż są też tacy, którzy czerpią moc z pulsującego hałasem,
tętniącego mrowiem ludzi miasta. i dobrze. Tak bym chciała żeby każdy mógł
znaleźć swoje miejsce na ziemi.
Mądry człowiek powiedział: „Życie można przejść tańcząc i śpiewając
lub cierpiąc i męcząc się; wybór należy do ciebie.” Uwierzyłam
w ten taniec i śpiew, i bardzo polecam tę wersję.
Wymaga to trochę dobrej woli, koncentracji uwagi i oczywiście
ćwiczeń, ale jakie fantastyczne efekty. Bez nerwów, te ćwiczenia nie są
fizyczne, tylko umysłowe. Na początek szczególne polecam zwracanie uwagi na
pomijanie słowa „nie”. Taki prosty przykład z dnia codziennego: „nie zapomnij
kochanie włączać świateł, bo w tym samochodzie nie włączają się same, no
i nie zapomnij wyłączyć, bo akumulator słaby”, a może lepiej: „
pamiętaj kochanie o włączaniu i wyłączaniu świateł”. Albo do dziecka:
„nie dotykaj tego, bo zepsujesz”, albo: „ojej popatrz jakie to delikatne, weź
ten piękny czerwony samochód do zabawy”
itp. Podobno podświadomie nie rozumiemy zaprzeczeń, odbieramy je jakby były bez
„nie”. Tyle lat szkół i nikt nas nie nauczył prawidłowych, optymistycznych
zasad posługiwania się mową i nie uświadomił, że podświadomie
buntujemy się przeciwko małemu „nie” i nawet skutecznie utrudniamy sobie
życie nadużywając go. Nie denerwuj się, spróbuj nie histeryzować, nie
przesadzaj, nie bądź mięczakiem, nie kłam, nie, nie, nie...
Po co w ogóle ktoś wymyślił to „nie”, skoro powinniśmy omijać je z
daleka (no chyba, że zdecydowanie mamy do powiedzenia po prostu samo
„nie”, to co innego, wtedy mus i najlepiej nie owijać w bawełnę,
tylko konkretnie „nie” i już.). Intuicyjnie, w czasach bardziej
prymitywnych język był mało skomplikowany i jestem przekonana, że ludzie
mieli mniej stresu związanego z porozumiewaniem się,, ale zachciało im się
elokwencji i erudycji, i dyplomacji, i strasznie zagmatwali
przekazywanie sobie informacji.
Należy ułatwiać sobie komunikację, aby docierała bez przekręceń
do odbiorcy. Szczególnie faceci i dzieci są idealnym materiałem
do przeprowadzania na nich eksperymentów językowych. Ja od kilku lat
trenuję i widzę wiele pozytywnych efektów w życiu codziennym.
Najbardziej przydatne jest: pamiętanie, a nie: nie zapominanie.
Pamiętajmy, że życie jest piękne i to jest nasz świadomy
wybór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz