Zima tej
wiosny wyjątkowej urody, ale niestety już nie cieszy. Od kilku dni gości
u nas zupełnie nielegalnie. Tak puszysto, czyściutko, bielutko, słoneczko
grzeje, a na termometrach minus. Ja mówię pas. A w dzień
targowy, w czwartek, w Obornikach duży ruch przedświąteczny był.
Ale o jakie święta chodziło w taką aurę? Zajączki, jajeczka,
bazie, a nawet pierwiosnki i bratki. Wszystko było na straganach, jak
należy, tylko pod nogami biało i ślisko, a ubranka kupujących też
mało wiosenne. Zimno, zimno, zimno. Czy ta pogoda oszalała???
Według
kalendarza księżycowego, teraz, a szczególnie wczoraj, dzisiaj i jutro
jest znakomity czas na wysiew roślin na owoce, czyli np. pomidorów i papryk.
Już tydzień temu przygotowałam ziemię w płytkich korytkach, a dzisiaj
wysiałam pomidory. Słońce przez szybę świeciło mi na plecy, dotyk ziemi i nasion
przyniósł wyraźne ukojenie zdenerwowania zimą. Żywy kontakt z pracami
rolniczymi, nawet jeśli to jest skala bardzo mikro, przynosi mi makro
satysfakcję. Takie małe ziarenko, 2-3 milimetry, a za kilka tygodni kilkanaście
centymetrów, później kilkadziesiąt, a jeszcze później dużo, dużych i przepysznych
pomidorów.
Po prostu cud natury. Jeden z wielu, niezliczonej ilości cudów
natury, ale ten rozpoczyna się na moim stole w jadalni, przy pomocy moich
własnych rąk, więc jest bardziej cudowny od innych. Anastazja (ta syberyjska
pustelnica, która ma nadzieję naprawić świat) mówi, że rośliny wyhodowane
własnoręcznie, wytwarzają owoce zawierające wszystko co najlepsze dla swojego „opiekuna”.
Moje rośliny wokół mnie dbają o mnie z całą pewnością, a ja
odwdzięczam się im tym samym. Oczywiście mam na myśli nie tylko pomidory,
wszystkie rośliny. Te których nie można zjeść, zwiemy ozdobnymi i słusznie,
bo właśnie cieszeniem oczu, uszu i nosów się zajmują. Ale się rozmarzyłam…
”Już był w ogródku, już witał się z gąską” („Lis i kozioł” A. Mickiewicza),
tak i ja byłam już w ogródku, witałam się z wiosennymi
wschodami, już czułam pąki liści, pod palcami, a tu nici z wiosny, na
razie. Nie ma co narzekać, trzeba otrzepać piórka i przeczekać jeszcze te
kilka dni, i ona już zaraz przyjdzie.
Naplotkowała
sosna,
że już się zbliża wiosna,
Kret skrzywił się ponuro:
-Przyjedzie pewno furą...
Jeż się najeżył srodze:
raczej na hulajnodze.
Wąż syknął - Ja nie wierzę ,
przyjedzie na rowerze.
Kos gwizdnął: Wiem coś o tym,
przyleci samolotem.
Skąd znowu - rzekła sroka -
ja jej nie spuszczam z oka
i w zeszłym roku w maju
widziałam ją w tramwaju.
-Nieprawda! Wiosna zwykle
przyjeżdża motocyklem!
-A ja wam to udowodnię,
że właśnie samochodem,
-Nieprawda, bo w karecie!
- w karecie? Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko,
że płynie własną łódką!
A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiaty z nią się spieszą,
już trawy przed nią rosną
i szumią: - Witaj wiosno! (Jan Brzechwa)
że już się zbliża wiosna,
Kret skrzywił się ponuro:
-Przyjedzie pewno furą...
Jeż się najeżył srodze:
raczej na hulajnodze.
Wąż syknął - Ja nie wierzę ,
przyjedzie na rowerze.
Kos gwizdnął: Wiem coś o tym,
przyleci samolotem.
Skąd znowu - rzekła sroka -
ja jej nie spuszczam z oka
i w zeszłym roku w maju
widziałam ją w tramwaju.
-Nieprawda! Wiosna zwykle
przyjeżdża motocyklem!
-A ja wam to udowodnię,
że właśnie samochodem,
-Nieprawda, bo w karecie!
- w karecie? Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko,
że płynie własną łódką!
A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiaty z nią się spieszą,
już trawy przed nią rosną
i szumią: - Witaj wiosno! (Jan Brzechwa)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz