sobota, 23 marca 2013

cudna zima tej wiosny





Zima tej wiosny wyjątkowej urody, ale niestety już nie cieszy. Od kilku dni gości u nas zupełnie nielegalnie. Tak puszysto, czyściutko, bielutko, słoneczko grzeje, a na termometrach minus. Ja mówię pas. A w  dzień targowy, w czwartek, w Obornikach duży ruch przedświąteczny był. Ale o jakie święta chodziło w taką aurę? Zajączki, jajeczka, bazie, a nawet pierwiosnki i bratki. Wszystko było na straganach, jak należy, tylko pod nogami biało i ślisko, a ubranka kupujących też mało wiosenne. Zimno, zimno, zimno.   Czy ta pogoda oszalała???
Według kalendarza księżycowego, teraz, a szczególnie wczoraj, dzisiaj i jutro jest znakomity czas na wysiew roślin na owoce, czyli np. pomidorów i papryk. Już tydzień temu przygotowałam ziemię w płytkich korytkach, a dzisiaj wysiałam pomidory. Słońce przez szybę świeciło mi na plecy, dotyk ziemi i nasion przyniósł wyraźne ukojenie zdenerwowania zimą. Żywy kontakt z pracami rolniczymi, nawet jeśli to jest skala bardzo mikro, przynosi mi makro satysfakcję. Takie małe ziarenko, 2-3 milimetry, a za kilka tygodni kilkanaście centymetrów, później kilkadziesiąt, a jeszcze później dużo, dużych i przepysznych pomidorów. 

Po prostu cud natury. Jeden z wielu, niezliczonej ilości cudów natury, ale ten rozpoczyna się na moim stole w jadalni, przy pomocy moich własnych rąk, więc jest bardziej cudowny od innych. Anastazja (ta syberyjska pustelnica, która ma nadzieję naprawić świat) mówi, że rośliny wyhodowane własnoręcznie, wytwarzają owoce zawierające wszystko co najlepsze dla swojego „opiekuna”. Moje rośliny wokół mnie dbają o mnie z całą pewnością, a ja odwdzięczam się im tym samym. Oczywiście mam na myśli nie tylko pomidory, wszystkie rośliny. Te których nie można zjeść, zwiemy ozdobnymi i słusznie, bo właśnie cieszeniem oczu, uszu i nosów się zajmują. Ale się rozmarzyłam… ”Już był w ogródku, już witał się z gąską” („Lis i kozioł” A. Mickiewicza), tak i ja byłam już w ogródku, witałam się z wiosennymi wschodami, już czułam pąki liści, pod palcami, a tu nici z wiosny, na razie. Nie ma co narzekać, trzeba otrzepać piórka i przeczekać jeszcze te kilka dni, i ona już zaraz przyjdzie.
Naplotkowała sosna,
że już się zbliża wiosna,
Kret skrzywił się ponuro:
-Przyjedzie pewno furą...
Jeż się najeżył srodze:
raczej na hulajnodze.
Wąż syknął - Ja nie wierzę ,
przyjedzie na rowerze.                                                    
Kos gwizdnął: Wiem coś o tym,
przyleci samolotem.
Skąd znowu - rzekła sroka -
ja jej nie spuszczam z oka
i w zeszłym roku w maju
widziałam ją w tramwaju.
-Nieprawda! Wiosna zwykle
przyjeżdża motocyklem!
-A ja wam to udowodnię,
że właśnie samochodem,
-Nieprawda, bo w karecie!
- w karecie? Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko,
że płynie własną łódką!

A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiaty z nią się spieszą,
już trawy przed nią rosną
i szumią: - Witaj wiosno!                                                   (Jan Brzechwa)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz