wtorek, 5 marca 2013

o jedzeniu w zdrowiu





Im człowiek starszy, tym coraz więcej chorych wokół niego się obraca. Starość nie radość? Ja protestuję i nie zgadzam się na taki byt. Jest wiele chlubnych wyjątków, które dożywają w zdrowiu i radości sędziwego wieku, rujnując jednocześnie fundusz emerytalny. Jednak niestety, więcej tych dożywających słusznego wieku, cierpi na tyle różnych schorzeń, że rujnuje nie tylko fundusz emerytalny, służbę zdrowia, ale przede wszystkim własny budżet na tony leków i dodatkowo płatne badania lekarskie. 
Podobno nie musi tak być i ja postanowiłam, to sprawdzić na własnej skórze, a właściwie na całym organizmie. O wynikach opowiem Wam za 20 lat, a na razie mogę tylko opowiedzieć co robię.
„Jesteś tym, co jesz” – mówił Hipokrates. Gdzie znaleźć prawdę o prawidłowym odżywianiu. Ile dietetyków, tyle rad, chociaż mają one wiele elementów wspólnych. Np.: jeść dużo świeżych warzyw i owoców, jeść mniej, ale częściej, nie łączyć węglowodanów z tłuszczami, nie podjadać między posiłkami, nie popijać jedzenia, itp. Najlepiej jest mieć swojego zaufanego dietetyka, który zadba o nas indywidualnie, dostosuje dietę do dolegliwości lub potrzeb, skasuje odpowiednią zapłatę i będziemy się czuli zadbani i zobligowani do przestrzegania zaleceń, bo przecież na własną prośbę i za własne pieniądze.
Ja posunęłam się jeszcze dalej i sama zostałam swoim dietetykiem i dbam o mój organizm. Po wielu latach (od około 14 lat interesuje mnie zdrowe odżywianie) czytania wielu książek i innych źródeł informacji, zebrałam zdobytą wiedzę do kupy i opracowałam proste zasady postępowania z jedzeniem.
Człowiek aby żyć pełnią życia potrzebuje pełnowartościowego pokarmu do odżywienia wszystkich swoich komórek w celu dostarczenia im energii do odpowiedniego funkcjonowania. Przez wiele technokratycznych epok ludzie sprowadzili pożywianie się do przyjemności, celebrowania, sztuki itp. W tym samym czasie przemysł odkrył w przetwarzaniu żywności biznes, ogromny biznes. Do tego podłączył się przemysł farmaceutyczno-medyczny i koło się toczy. Jemy trucizny, chorujemy, leczymy się truciznami itd., itd. Ale ja nie chciałam o błędach i wypaczeniach ale o zasadach odżywiania.
Wyszło mi, że tylko to co daje nam natura jest dla nas dobre, a przyjaciół się nie zabija i to cała moja filozofia. 75%-85% tego co jem jest surowe: warzywa, owoce, skiełkowane ziarna, orzechy, białe sery z surowego mleka najlepiej koziego, oleje tłoczone na zimno, masło, kefir, moczone płatki rożnych zbóż, kiszone warzywa, miód, wino, soki warzywno-owocowe, woda i to chyba wszystko. Pozostałe 15%-25% to jaja na miękko, wędzone na zimno ryby, śledzie w oleju, kozie sery z mleka pasteryzowanego (w sklepie tylko takie można kupić), gotowana zupa warzywna, gotowana owsianka na wodzie, gorzka czekolada, herbaty ziołowe i owocowe, zielone i biała, i to też chyba wszystko. Oczywiście są wyjątki dnia, spowodowane różnymi obiektywnymi okolicznościami, ale mówię o zasadach. Jeszcze tylko że: soki warzywno-owocowe, wyciskane piję na czczo, w ogóle piję 15 minut przed jedzeniem lub 2 godziny po, nie łączę węglowodanów z tłuszczami, a tylko warzywa łączę ze wszystkim i to już chyba całkiem wszystko.
Proste jak budowa cepa, ale potwornie trudne do wykonania dla innych we współczesnym świecie. Coś co przekonało mnie definitywnie do takiego odżywiania, to była rada, o tym jak pozyskiwać wolną energię, do realizacji swoich celów (Transerfing Rzeczywistości Zelanda, tom VI). Nasz organizm traci bardzo dużo siły na trawienie złych pokarmów i neutralizowanie trucizn w nich zawartych. Zrezygnuj z tych obciążających dań, a uzyskasz mnóstwo wolnej energii. Chce się żyć, chce się śpiewać, chce się myśleć, chce się być tolerancyjnym i chce się chcieć. Przy okazji zdrowie murowane.
Co to jest biała śmierć?
Biały cukier, biała sól kuchenna, biała mąka i biały fartuch.
Na zdrowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz